Rozdział [001]
Dziś jak zwykle;) Budzik
zadzwonił o 6:40. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, ubrałam się i
zeszłam na dół, na śniadanie. O ile suchy chleb można nazwać śniadaniem.
Wrzuciłam jabłko do torby i pożegnałam się z mamą. Wyparowałam do
szkoły. Od razu podeszłam do mojej BFF – Soni. W oddali zobaczyłam
mojego przyrodniego brata(wiem, że nie było takiej postaci, ale: jest
synem mojego taty. Po jego śmierci przeniósł się do babci. Ma 18 lat).
Mam z nim dobre kontakty, ale wyprowadził się, bo to było dziwne dla
niego uczucie, kiedy musiał mieszkać z kimś z kim nie jest spokrewniony.
Zawsze go kochałam. Był on synem pierwszej żony taty, która zginęła w
wypadku samochodowym. Tak więc Łukasz został z tatą.
- Halo!! Alis, żejesz?? – machała mi ręką przed oczami Sonia.
-Taaa, zamyśliłam się – uśmiechnęłam się do niej – wczoraj pisałaś, że masz dla mnie wieści, no więc jakie?? – byłam ciekawa
- No więc wiesz, Justin Bieber jest na trasie koncertowej i… – zaczęła, ale jej przerwałam…
- Przyjedzie do Polski? – zrobiłam wielkie oczy.
-Tak, ale… – posmutniała – koncert jest w Warszawie za tydzień i we Wrocławiu za 6 dni. A my nie mamy jak jechać..;(
-Spoko, Sonia, zapomniałaś, że Luki ostatnio zdał na prawko? Przecież może nas zawieść. – zaśmiałam się do niej.
- to znaczy, że ty też się wybierasz na jego koncert? Przecież nie jestes jego ogromną fanką – zaśmiała się Sonia.
-Tak, ale czego się nie robi najlepszej przyjaciółki? – przytuliłam ją.
W
tym czasie zabrzmiał dzwonek. Ruszyłyśmy na matmę. Nie słuchałam, bo
było nudno, ale to żadna nowość, a ja na żadnych lekcjach nie słucham.
Pewnie dlatego mam średnią 2.6;D Reszta dnia też upłynęła nudno. Poszłam
do domu. Kiedy weszłam, zobaczyłam, że Luki jest u nas. Rzuciłam mu się
na szyję.
-Hej, siostrzyczko;) Już mnie zostaw, bo Twoja mama chce
nam coś powiedzieć i właśnie nie wiem, czy mam się bać – zaśmiał się mój
braciszek;)
- Co jest mamo? – spytałam lekko poddenerwowana.
-
Chciałam Wam tylko powiedzieć, że za tydzień się wyprowadzamy do
Atlanty. Łukasz – ty masz wybór możesz jechać z…. – mama mówiła bardzo
spokojnie.
- Co?? Nie możesz mi tego zrobić!! Nigdy nie zostawię Soni
i moich Jeżyc!! (nie wiem, czy pisałam, ale mieszkam na poznańskich
Jeżycach) Mamo!! Ja tu mam przyjaciół!! – pobiegłam szybko do mojego
pokoju i cała zapłakana usnęłam. Obudziło mnie pukanie do drzwi. To był
Łukasz.
- Słuchaj, ja chciałem powiedzieć, że… moment, nie płacz już. – powiedział powoli i spokojnie, ale mu przerwałam:
- Nie zostawię Cię tu. Ja Cię kocham!! – krzyknęłam.
- Ale ja przyszedłem powiedzieć, że jadę z wami – roześmiał się.
- Serio?? – byłam uradowana.
-
Tak;) A coś mi się przypomniało. Jak weszłaś do domu rzuciłaś mi się na
szyję, co chciałaś?? – zaśmiał się. ja mu zawtórowałam, jak on mnie
dobrze zna.
- No bo za tydzień w Warszawie i za 6 dni we Wrocławiu
jest koncert Justina Biebera, ale to już nie ważne. Rozczaruję Sonię, bo
nie pojadę z nią na koncert.
- A dlaczego miałabyś nie jechać? – zaśmiał się bardzo rozbawiony Luki.
-Eee… Bo wyjeżdżamy? A raczej wylatujemy? – nic nie rozumiałam
- Ale do Wrocławia możesz jechać. Pojadę tam z wami, a jak wrócimy tylko weźmiemy walizki i „go to Atlanta”;)
Pogadaliśmy
jeszcze chwilę i później zasnęłam. Obudził mnie budzik – jak co dzień.
Zrobiłam to co miałam zrobić i znalazłam się w szkole. Powiedziałam Soni
o tej całej wyprowadzce. I minęło 5 dni. Właściwie byłam już spakowana.
Codziennnie z Sonią chodziłyśmy do scateparku. Aż Łukasz zabrał nas na
koncert. On siedział w samochodzie z jakąś wyrwaną laską, a my
przepchałyśmy się pod samą scenę. Czekałyśmy tam ok. 1 godziny, aż
wyszedł Justin. Przywitał się z fanami i zaczął śpiewać. Stałam pod
sceną i sobie śpiewałam. Koleś jest spoko;D Nawet go polubiłam. Wtedy
podszedł do mnie jakiś murzyn w kapturze. Od razu rozpoznałam w nim
kumpla Justina – Ushera. Powiedział „chodź ze mną”. Zrobiłam to co kazał
i wrzasnęłam do Sonii, że niedługo będę. Nie wiem, gdzie mnie zabrał
Usher, ale przypuszczam, że to było za sceną. Wtedy wybiegło z niej
trzech tancerzy. Jeden wziął małe krzesełko, a pozostałych dwóch mnie za
ręce. Już wiem co się kroiło. Justin weźmie mnie na scenę i zaśpiewa
„One less lonely girl”, dostanę kwiaty itd;D Widziałam to na filmikach
na youtube xD. Ale to był fajny widok, jak tyle fanek mi zazdrościło.
Znalazłam w tłumie Sonię, która stała w otwartą gębą. Ale musiałam
skupić się na Justinie;) Dostałam kwiaty, a on zaczął śpiewać. Dopiero
teraz zobaczyłam, że jest naprawdę ładny. Przybliżył swoją twarz do
mojej i skończył piosenkę. Tancerz zabrał krzesełko, a JB wziął mnie za
rękę i wyprowadził ze sceny. Chciałam wracać, ale Usher powiedział, że
muszę poczekać na JB i że on już się żegna. Pokiwałam głową na znak, że
rozumiem. Za chwilę podszedł JB i zagadał po angielsku (na szczęście
znam ten język)
- Hej, no i jak śpiewałem?;)
- Świetnie, ale musiałabym wracać do mojej przyjaciółki, która pewnie na mnie czeka.
- No to ok, odprowadzę Cię;)
- Fajnie, ale lepiej nie, bo fanki Cię pożrą;) Dzięki za kwiaty;) Są piękne;)
- Spoko;) Ush, odprowadź ją;) – uśmiechnął się do mnie pięknie.
Wyszłam
na zewnątrz. Zobaczyłam, że Łukasz siedzi w samochodzie. Z tyłu tego
grata siedziała Sonia. Szłam chwilę z Usherem, gdy on się zapytał:
- Jak właściwie masz na imię??
-
Jestem Alicja – po polsku. Po angielsku to Alice;) O to wóz mojego
brata. Pa Usher – uśmiechnęłam się do niego i wsiadłam do samochodu.
-Ej,
ej, a buzi w poliko dla największej rapującej gwiazdy? – zaśmiał się
przez otwartą szybę. Odwzajemniłam jego śmiech i dałam mu całusa.
Odjechaliśmy kawałek, a Łukasz zaczął rozmowę:
-Ładne kwiaty, od Justina?? – uśmiechnął się
-Taa, spoko koleś. I nie dlatego, że jest gwiadą. Pogadałam z nim chwilę, Sprawiał wrażenie miłego;D A Usher…;D Świetny kolo;D
Po
jakimś czasie dojechaliśmy. Sonia spała u mnie, bo jest ok. 12 w nocy,
więc nie będziemy jej teraz do domu odstawiać. Weszłyśmy do mojego
pokoju i razem z Łukaszem przegadałyśmy całą noc. Nie o Justinie, ani
niczym takim. Po prostu gadałyśmy, bo nie będziemy się widzieć dłuuugo.
Około 8:00 rano przyjechała do nas mama Soni, żeby zawieść nas na
lotnisko. Bardzo długo stałam przytulona z moją przyjaciółką na
lotnisku.
- Kocham Cię!! – krzyknęłam, kiedy wsiadałam do samolotu.
- Ja Ciebie też!! – usłyszałam sekundę później.
Już w samolocie mama zaczęła opowiadać gdzie będziemy mieszkać:
-
Na razie nie będziemy mieć własnego domu, tylko zamieszkamy u mojej
przyjaciółki ze studiów. Ona ma bardzo duży dom i jest bogata. O, Alice,
ona ma syna w twoim wieku – mama się uśmiechnęła. Odwzajemniłam ten
gest. Kiedy mama skończyła opowiadać założyłam słuchawki od MP4 i
słuchałam mojej ulubionej muzyki czyli mojego Ryśka – sąsiada z Jeżyc
(chodzi o Peję, jakby ktoś nie wiedział) i oczywiście Justina Bieber’a
(wiem, że to się trochę kłóci, ale w rzeczywistości też lubię tą muzę). I
tak minął mi ten lot. Łukasz zaczął mnie szturchać, że lądujemy.
Wysiedliśmy z samolotu i poszliśmy po bagaże. Zadzwoniliśmy po taksówkę,
która zawiozła nas pod wskazany adres. Mama zadzwoniła do drzwi i
rzuciła się na swoją przyjaciółkę:
-Pattie, kobieto dawno Cię nie widziałam! Poznaj moją córkę – Alice i eee… syna mojego męża – Lucasa.
- Wejdźcie. Mojego syna Justina nie ma. Pojechał z kolegami eee… na wakacje – wyszczerzyła się – wróci jutro rano.
Pattie
(kazała tak na siebie mówić) pokazała nam dom (a raczej willę) i kazała
się rozgościć;) Tak też zrobiliśmy. Cały dzień spędziłam na oglądaniu
okolicy. Wróciłam ok. 19:00;D Zjadłam kolację i poszłam do Łukasza.
Gadałam z nim do nocy. około 1 w nocy poszłam do siebie spać. Obudziłam
się o 10:11. Za moment ktoś zapukał do moich drzwi. Była to Pattie.
-Witaj Alice, jak się miewasz? – uśmiechnęła się
-Dobrze.
- To świetnie, ubieraj się i przyjdź zaraz poznać mojego syna i jego kolegę. – wyszła
Zrobiłam to co ona kazała i około 11 zeszłam do kuchni.
-Justin właśnie wyszedł do sąsiadki po jajka, ale poznaj jego kolegę.
Zobaczyłam, że zza drzwi prowadzących do salonu wyjawia się…
- Usher?! – krzyknęłam.
-
Alice!! – widać ucieszył się na mój widok, bo podniósł mnie i przebiegł
się ze mną po salonie – co ty tu robisz?? – zapytał cały happy;D
- No, ja tu… – nie dokończyłam, bo Pattie mi przerwała
- to wy się znacie? skąd?? – była z lekka zaskoczona;D
- poznaliśmy się na koncercie twojego syna;D JB wziął ją na scenę;d
-Ej,
ej. moment!! To znaczy, że twoim synem jest Justin Bieber? – zwróciłam
się do Pattie, pytając o Justina, który stał w drzwiach z jajkami (Haha
xD) – no tak… to by wyjaśniało tą willę;)
- Alice!! – Justin rzucił jajka na podłogę i także wziął mnie na ręce.
-
Ej, ej, co ja jestem dzisiaj?? – zaśmiałam się. Spojrzałam na Pattie,
która wpatrywała się w podłogę koło drzwi. Na początku nie wiedziałam o
co chodzi, ale później się skapnęłam, że Justin rozczaskał jajka (xD)
- Justin Drew Bieber!! – wydarła się – idziesz po następne – dodała już ze śmiechem.
———-/———-
pierwszy rozdział już za nami. Wiem, że was zanudziłam na śmierć, ale początki są trudne;)
Poprawię się;)
Komentujcie;)